Francja i Rosja – nowa strategiczna oś

Nowy rosyjski kurs Paryża, pozbawiony starych kompleksów, osadzony jest na realnej polityce i finansowo-energetycznych interesach. Kwestia praw człowieka została dobrowolnie odłożona na bok i znajduje się już na marginesie relacji.

Francję i Rosję nieraz łączył sojusz wojskowy obliczony na przeciwdziałanie rosnącemu zagrożeniu niemieckiemu. Obecnie Paryż i Moskwa próbują roztopić ostatki lodu nagromadzonego w czasie zimnej wojny. Jednym z impulsów dla takiej polityki był „reset” Baraka Obamy, nowy start w rosyjsko-amerykańskich stosunkach. Ta strategia Waszyngtonu spotkała się z nieoczekiwanym rezonansem we Francji Sarkozy’ego, w szczególności po objęciu władzy na Kremlu przez „przyjaciela” Miedwiediewa, który potrafił przekonać Pałac Elizejski, że Rosja to „pewny” i „nieunikniony” partner.

Wystarczyło to do tego, by podnieść rosyjsko-francuskie stosunki na zasadniczo nowy etap. Jeszcze niedawno kompania Sagem, która specjalizuje się w wysokich technologiach, nie miała prawa prowadzić dialogu z Moskwą. Teraz ta sytuacja się zmieniła. Pałac Elizejski zachęca Direction des Constructions Navales (DCNS – jedna z największych w Europie stoczni produkcyjnych), Główny Zarząd ds. Uzbrojenia (DGA) i inne duże państwowe i prywatne przedsiębiorstwa do sprzedaży Rosji nowego sprzętu wojskowego.

Przede wszystkim dotyczy to śmigłowcowca „Mistral”, perły i drugiego co do wielkości okrętu francuskiej floty. Rosja potrzebuje czterech jednostek tej klasy. Porozumienie w tej sprawie, które wywołuje różne oceny we Francji, zostało ostro skrytykowane przez państwa-byłe republiki sowieckie z Gruzją i republikami bałtyckimi na czele, przekonanymi, iż sa zagrożone ze strony Rosji. Niemniej, jak wyraził się pewien francuski oficer, porozumienie to stało się „symbolem wysiłku Francji na rzecz otwartości w stosunkach z Rosją”. Poza tym, okręt tej klasy nigdy nie wychodzi w morze sam – więc za tą umową idą kolejne kontrakty. Od 2009 roku Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Rosji prowadzi negocjacje w sprawie zakupu od 500 do 1000 sztuk lekkiego sprzętu wojskowego wyprodukowanego przez francuską kompanię Panhard.

Mowa o bardzo prostym w obsłudze i transporcie sprzęcie, wyposażonym w najnowocześniejsze środki wywiadu, który może służyć najbardziej elitarnym jednostkom ministerstwa: OMON-owi i Specnazowi. MSW Rosji planuje wykorzystać tą broń w operacjach antyterrorystycznych na obszarach o trudnych warunkach terenowych.

Baza Marynarki Wojennej we Władywostoku

Poza tym, rosyjska armia zamierza zakupić około 20 sztuk sprzętu z programu Fellin: chodzi o supernowoczesny kompleks ekwipunku żołnierza piechoty (tzw. ekwipunek „żołnierza przyszłości”). Wykorzystane w nim najnowsze środki nawigacji i radiołączności z minikomputerami mają stanowic o sile prawdziwego żołnierza XXI wieku. Francuskie oddziały zaczęłyotrzymywać tego typu wyposażenie bardzo niedawno. Wreszcie, według źródeł Le Figaro, dowodzący Marynarką Wojenną Rosji Władimir Wysocki wspomniał w czasie wizyty we Władywostoku w lipcu 2010 roku, że istnieje możliwość, że to Francuzi zbudują dla floty FR bazę wojenną w tym pacyficznym porcie rosyjskim na Dalekim Wschodzie. Mimo dociekań dziennikarzy, nie wiadomo ciągle, czy chodzi tylko o „garaż” dla „Mistrali”, czy też o bazę morską „z prawdziwego zdarzenia”.

W jednym jednak można być pewnym: sprzedaż „Mistrali” – „to tylko początek historii”, jak wyraził się jeden z dobrze poinformowanych dyplomatów. Całkiem możliwe, że w tej historii podpisane będą kolejne kontrakty o podobnym lub nawet większym znaczeniu militarnym i symbolicznym. Pewne źródła mówią o perspektywach eksportu do Rosji zbrojeń ofensywnych i przeciwlotniczych. Inni marzą o tym, że któregoś pięknego dnia Paryż dostanie zamówienie na budowę lotniskowca dla marynarki wojennej Rosji…

Tak z jednej, jak i z drugiej strony dawnej żelaznej kurtyny stare tabu zimnej wojny sypią się w piach. Strona francuska sądzi, że niedawne zmiany geostrategiczne i kryzys światowy zmieniły stosunek sił na planecie i w związku z tym „rosyjska karta” znów jest pełna zalet. „Okres sowiecki był pomyłką historii. Jeśli nie odpowiemy na poprzednie otwarcie ze strony Rosjan, to oni zwrócą się ku innym” – oświadczył jeden z francuskich oficerów.

Nowy rosyjski kurs Paryża, pozbawiony starych kompleksów, osadzony jest na realnej polityce i finansowo-energetycznych interesach. Kwestia praw człowieka została dobrowolnie odłożona na bok i znajduje się już na marginesie relacji. „Jeśli chcemy, by Rosja zachowywała się jak partner, to my sami również musimy odnosić się do niej jak do partnera, w tym i w sferze bezpieczeństwa i obrony” – jest przekonany prezydent Sarkozy.

„Okcydentalizacja” rosyjskiej armii

W Moskwie głównym stymulatorem wznowienia współpracy z Francją jest reforma armii. Armia Czerwona, która odniosła zwycięstwo w Staliningradzie dziś stara się „zdesowietyzować” i dostosować do warunków współczesnych wojen. „Mowa o tak olbrzymim przekształceniu jak reforma Trockiego w 1921 roku” – twierdzi ekspert Arnaud Dubien. Minister Obrony kraju Anatolij Sierdiukow przeprowadził czystkę na wyższych szczeblach rosyjskiego dowództwa wysyłając na emeryturę około 300 generałów. Swoje spojrzenie poza granice zwrócili nawet znani ze swojego konserwatywnego podejścia admirałowie, na których barkach leży odpowiedzialność za ochronę czterech wybrzeży i restaurację dawnej mocy floty oceanicznej. 8 maja, w przeddzień kolejnej rocznicy zwycięstwa nad nazistowskimi Niemcami, prezydent Miedwiediew obiecał rosyjskim wojskom najnowocześniejszy ekwipunek. W czsaie, gdy wszystkie pozostałe kraje europejskie jak mogą tak tną wojskowe budżety, Władimir Putin obiecał wydzielić 718 mld dolarów na modernizację rosyjskiego uzbrojenia w ciągu 10 lat.

Dlatego Francja – to nie jedyny mozliwy dostawca sprzętu dla rosyjskiej armii. Moskwa zamierza modernizować siły zbrojne przy zastosowaniu przekazanych w ramach kontraktów zachodnich technologii i prowadzi negocjacje z Niemcami i Izraelem. Tym niemniej, porozumienie z Francją było pierwszym przypadkiem, gdy państwo-członek NATO wyraził gotowość sprzedaży Rosji wielozadaniowego okrętu bojowego. Z pomocą „Mistrala” Rosja nie tylko podnosi na wyższy poziom swoją marynarkę wojenną. Zyskuje również mocny polityczny symbol. Według W. Putina, rozpad Związku Sowieckiego był „największą katastrofą geopolityczną XX wieku”. Kupując wojskowe okręty, które we Francji traktowane są jako symbol siły i niepodległości (wysłanie do Libii okrętu desantowego „Grom” ze śmigłowcami na pokładzie to widoczne gołym okiem tego potwierdzenie), rosyjska władza, rozpatrująca dominację na postsowieckiej przestrzeni jako strategiczny priorytet – wysyła wyraźny sygnał sąsiadom.

Przykład Chin

Niemniej, krok Francji niesie za sobą określone ryzyko. Na politycznym szczeblu państwa byłego bloku sowieckiego, które Sarkozy’emu udało się pogodzić z Francją po objęciu władzy w Pałacu Elizejskim, znów podchodzą nieufnie do Francji. Państwa te przypominają, że nowa doktryna wojenna Rosji po staremu jako podstawowe zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju definuje NATO. Jako bardziej poważne zagrożenie niż terroryzm czy rozprzestrzenianie broni jądrowej…

Państwa te podkreślają i to, że w doktrynie otwarcie mówi się o możliwości prewencyjnych wojen w „bliskiej zagranicy” Rosji. W wymiarze wojskowym ryzyko jest minimalne, ale są to fakty. „Jeśli sprzedajemy broń, ona zawsze może być użyta przeciw nam” – skomentował dobrze poinformowany w sprawie informator. W srferze technologii przykład Chin (które już produkują własne tanie samoloty analogiczne do Airbus’ów, po imporcie zaledwie kilku sztuk orginału) wskazuje na związane z eksportem ryzyko. „Oczywiście w Rosji chcą nauczyć się produkować „Mistrale” po to, żeby potem odsprzedawać je innym. Ale sprawa nie jest zawsze tak prosta: gdy sprzedajemy, po prostu rozprzestrzeniamy postęp” – wyjaśniają w Paryżu.

Problem transferu technologii (który nie wygasł mimo zawarcia wszystkich dotychczasowych porozumień) wyjaśnia, dlaczego ostateczna umowa o „Mistralach” do tej pory nie została podpisana. Moskwa chce dostać wszystkie zastosowane na okręcie technologie. Co ważne, niektóre z tych technologii (np. moduły łączności, systemy przetwarzania informacji) są obecnie stosowane przez siły NATO i nie mogą być sprzedane bez zgody Sojuszu. Według informacji Le Figaro Paryż poprosił NATO o przymknięcie oka na tę sprawę…

Proces hamowany jest również przez kwestie finansowe. W Moskwie utrzymują, że transfer technologii nie tylko jest „gwarantowany” w dokumencie, który był podpisany 25 stycznia przez wicepremiera Rosji Igora Sieczina i ówczesnego ministra obrony Francji Alain Juppé, ale i zawiera się we wcześniej ustalonej cenie. Według francuskich producentów i państwa, „degradacja” najbardziej „wrażliwych” technologii – jest nieunikniona przy tego typu sprzedaży „know-how”, ponieważ pozwala zneutralizować związane z całą transkakcją ryzyko. I ma to też swoja cenę.

Przeciwnicy całego interesu uważają sprzedaż Rosji odpowiadających zachodnim normom okrętów bojowych i dowodzenia za niebezpieczną grę. Zadają pytanie, czy rzeczywiście jest to najlepszy sposób na ocieplenie relacji z Moskwą. I przypominają o słowach admirała Wysockiego, które ten wygłosił w 2009 roku w związku z negocjacjami w sprawie zakupu „Mistrali”: „Wszystko, czego dokonalismy w 26 godzin, ten okręt może zrobić w 40 minut”.

Mimo to, polityczne i wojskowe władze Francji bronią innego stanowiska. „Oczywiście rosyjską kulturę jeszcze w dużym stopniu określa siła. Ale tu mamy do wybory dwie mozliwości: przekroczyć to i przeciągnąć Rosję na naszą stronę przyczyniając się do „uzachodnienia” jej armii, albo stworzyć nowy konflikt na kolejne 30 lat” – wyjaśnia jeden z informatorów, który dodaje, że Zachód niewłaściwie podszedł do stosunków z Rosją po zakończeniu zimnej wojny. W szczególności: w kwestii rozszerzenia NATO na Wschód.

Ci sami specjaliści są pewni, że kluczową sprawą jest obrona przeciwrakietowa. „Sprzedaż „Mistrala” i innego uzbrojenia Rosji nie zmieni strategicznego balansu sił w Europie. W odróżnieniu od „tarczy antyrakietowej” – mówi urzędnik francuskiego ministerstwa obrony. Jednakże jakichkolwiek konkretnych decyzji w kwestii wspólnej obrony europejskiego terytorium do tej pory nie ma. Prezydent Miedwiediew już uprzedził o możliwości wybuchu nowej zimnej wojny, jeśli USA nie włączą Rosji do tego projektu, który teraz Rosjanie oceniają jako „realne zagrożenie”.

Le Figaro/Tomasz Grabowski/Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply