Akowcy zrównani z czerwonoarmistami

Zamęczeni w sowieckim kompleksie obozów w Borowiczach żołnierze Armii Krajowej mają się znaleźć na wspólnej tablicy z żołnierzami Armii Czerwonej i Wehrmachtu.

Środowisko Borowiczan dostało ankietę, a w niej treść upamiętnienia, które ma zostać umieszczone w dawnym szpitalu obozowym w Jogle koło Borowicz (Rosja). Tekst głosi, że zmarło tam ponad 8 tys. żołnierzy Armii Czerwonej, którzy wyzwalali Europę Wschodnią, a także jeńców z Wehrmachtu i innych armii z Węgier, Rumunii oraz żołnierze Armii Krajowej.

– Zaprotestowaliśmy przeciwko takiej formie tablicy – mówi Jadwiga Rojek. – W tej propozycji chodzi o to, aby podkreślić rolę Armii Czerwonej w rzekomym wyzwoleniu Europy Wschodniej – uważa. Środowisko Borowiczan domaga się upamiętnienia AK-owców na osobnej tablicy. Tymczasem przedstawiciele polskiej dyplomacji oświadczyli, że taka treść została już uzgodniona ze stroną rosyjską.

– Cały czas tłumaczono nam, że taka tablica powinna być, że to musi być zatwierdzone, a my twardo cały czas zgłaszaliśmy sprzeciw – podkreśla Rojek. – Konsul z Sankt Petersburga powiedział, że psujemy stosunki polsko-rosyjskie, dlatego że to jest międzynarodowa sprawa, wobec powyższego mamy się zgodzić na tę Armię Czerwoną i ten Wehrmacht – relacjonuje „Naszemu Dziennikowi” spotkanie z dyplomatą Jadwiga Rojek.

Pytane o tę sprawę Ministerstwo Spraw Zagranicznych odpowiada nader oględnie, przypominając, że w „Borowiczach i okolicach istnieją trzy upamiętnienia żołnierzy AK – w Jogle, Bobrowiku i Ustje”. – Zostały one ustanowione staraniami Stowarzyszenia Borowiczan (przede wszystkim jego długoletniego prezesa Romana Bara), Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Konsulatu Generalnego RP w Sankt Petersburgu, a także miejscowych władz. Miejsca są otoczone opieką i systematycznie odwiedzane – wylicza MSZ.

Jednak resort nie tłumaczy rozmów i ustaleń, które były prowadzone ze stroną rosyjską przez polskiego dyplomatę, konsula z Petersburga Piotra Marciniaka. MSZ zasłania się dyskusją w gronie środowiska i z innymi organami państwowymi.

– Dalsze upamiętnienia są przedmiotem namysłu i dyskusji w Stowarzyszeniu Borowiczan. Konsulat generalny w Sankt Petersburgu wspiera działania Stowarzyszenia, pozostaje też w stałym kontakcie z Urzędem ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych oraz Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa – wyjaśnia Biuro Rzecznika Prasowego MSZ.

Większość członków Stowarzyszenia Borowiczan nie kryje oburzenia z powodu ustaleń. Chcą wiedzieć, kto imiennie za nimi stoi.

– Konsul oświadczył, że to jednak zostało uzgodnione ze stroną polską. Ale pani przewodnicząca, która była w tej delegacji, do tego się nie przyznaje, były prezes też nie przyznaje się do tej sprawy. Konsul jeszcze raz dzwonił z Petersburga, że strona rosyjska czeka na potwierdzenie i pieniądze. To z pieniędzy polskich, naszych pieniędzy ma być – mówi Rojek.

– Wszystko jest dopiero w fazie początkowej, na razie nie ma o czym mówić – przekonuje były prezes Roman Bar. Podobnie uważa prezes Dorota Adach. Bar reprezentuje stanowisko ugodowe. – W szpitalu na terenie monastyru pw. Świętego Ducha niezależnie od Polaków byli Niemcy, Włosi, Francuzi i inni, byli również żołnierze Armii Czerwonej, to jest fakt bezsporny. Do szpitala przyjmowano niezależnie od formacji, kryterium była choroba – argumentuje. – Nasza filozofia jest taka, żeby tablica w ogóle była, a to nie jest takie proste. Ale wszystko można załatwić dopiero na podstawie rozmów. Na terenie Rosji trzeba rozmawiać z gospodarzami – mówi były prezes.

Roman Bar raz podkreśla, że rezultat uzgodnień zależy od decyzji Urzędu ds. Kombatantów i Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, a innym razem wskazuje na konsula.

– Przedstawicielem jest konsul. On jest upoważniony do rozmów i [wiążące będzie] to, co on ustali, uwzględniając sugestie, które my jako środowisko Borowiczan wysuwamy. Konsul bierze to pod uwagę, ale musi też brać pod uwagę stanowisko władz miejscowych – wskazuje Bar.

Dociekamy, czy wypracowano jednolite stanowisko, skoro są liczne protesty członków stowarzyszenia, i jakie ono jest.

– Wspólne stanowisko w zasadzie jest, ale ono jeszcze wymaga ostatecznej… My mamy swoje stanowisko, ale to nie znaczy, że będzie ono akceptowane w ostatecznych rozmowach między stroną polską a rosyjską, to jest stadium zawieszenia – mówi. – To jest niepotrzebnie przez panią Rojek i inne osoby nagłaśniane. Rosjanie wysunęli swoje propozycje, ale nie znaczy, że my musimy się na to wszystko zgodzić. Trzeba z nimi rozmawiać – dodaje.

– Zwraca się nam uwagę na ostrożne działanie, ponieważ to szkodzi stosunkom polsko-rosyjskim, z czym osobiście się nie zgadzam – podkreśla Rojek.

Razem czy osobno

Upamiętnienie nie jest związane z polskimi cmentarzami na Wschodzie, ale Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa stoi po stronie Borowiczan, którzy nie chcą wspólnej tablicy z czerwonoarmistami. – My jesteśmy doradczo w to zaangażowani. Kiedy się do nas zwrócili Borowiczanie, żeby żołnierze AK byli odrębnie upamiętnieni, napisaliśmy do konsula, że popieramy to środowisko, żeby była to jednak oddzielna tablica – mówi naczelnik Wydziału Zagranicznego Rady Maciej Dancewicz. – W naszym interesie nie jest to, żeby żołnierze Armii Krajowej byli wypisani na jednej tablicy z Niemcami czy Węgrami, nie chcemy być w tym towarzystwie. Chodziło o to, żeby jeńcy z Armii Krajowej zostali odrębnie upamiętnieni – podkreśla.

Jednak konsul uznał, że to jest rozpoczynanie konsultacji od nowa, a wcześniej na taką formę zgodził się były prezes Bar.

Odpowiedzi w tej sprawie nie udziela Urząd ds. Kombatantów, który według naszych informacji poparł wersję wspólnej tablicy.

– Trzeba patrzeć w tym przypadku przez pryzmat rodzin, które chcą upamiętnić zmarłych tam czy pomordowanych konkretnych żołnierzy AK. Oczywiście system sowiecki ma na sumieniu dziesiątki milionów istnień ludzkich, ale w tym morzu te konkretne rodziny interesuje upamiętnienie tych konkretnych ludzi, i to trzeba zrozumieć i uszanować – podkreśla historyk prof. Grzegorz Kucharczyk (UAM). – Władze rosyjskie rozgrywają to zręcznie propagandowo, pytając się, o co Polakom chodzi, podnosząc, że to była tragedia czasów stalinowskich. Owszem, system sowiecki mordował wiele nacji, ale są szczególne miejsca, jak np. Katyń – dodaje historyk.

Protest członków Stowarzyszenia przeciwko tym ustaleniom spowodował na razie zawieszenie całej sprawy. – Zawiadomiono nas z urzędu kombatantów, że sprawa została odłożona do września przyszłego roku. Ale nie wiadomo, jak oni dalej postąpią. Problem cały czas ciąży. Czekają, że może umrzemy i że wobec powyższego łatwo wtedy będzie to przeprowadzić? – zastanawia się Jadwiga Rojek.

– Prawdopodobnie pojedzie specjalnie delegacja polska, żeby tę sprawę załatwić – informuje Bar.

Tablica ku czci zmarłych AK-owców, także w szpitalu obozowym (było ich 134), wisiała już wcześniej w miejscowej cerkwi w Jogle. Została ona tam umieszczona w latach 90. – Przyszedł nowy pop w 2011 roku i mu się nie spodobała. Kazał ją zabrać, nie wiem, gdzie ona teraz jest – ubolewa Rojek.

W Borowiczach w obwodzie nowogrodzkim znajdował się kompleks łagrów NKWD (podobozy były w Jogle, Szybatowie, Ustie i Opocznie). Zostało tam internowanych w latach 1944-1949 blisko 4,9 tys. żołnierzy Armii Krajowej, którzy wśród 16 tys. innych więźniów stanowili najliczniejszą grupę. Zmarło lub zostało zabitych 641 żołnierzy AK.

Zenon Baranowski

Nasz Dziennik

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply