Rękodzieło pogardy

List otwarty Adama Chajewskiego, wiceprezesa Federacji Organizacji Kresowych, do Jacka Karnowskiego, redaktora naczelnego tygodnika “w Sieci”.

Warszawa, 6 lutego 2014 r.

Szanowny Pan Jacek Karnowski

Tygodnik „wSIECI”

Szanowny Panie Redaktorze!

Zwracam się do Pana ponownie. Tym razem chodzi o materiały zamieszczone w 6 numerze Pana tygodnika.

1. Kiedy czytam to, co o środowiskach kresowych, portalu Kresy.pl, pisarzach (Waldemar Łysiak), działaczach (ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski), o wszystkich, którzy przestrzegają przed konsekwencjami rozbuchanego na kijowskim Majdanie ukraińskiego (banderowskiego) szowinizmu wypisują w Pana piśmie (w najnowszym 6 numerze „wSieci”) skądinąd tak znakomici dziennikarze jak Wiktor Świetlik („Historia pewnej wiadomości”), a zwłaszcza Piotr Skwieciński („Byle nie Małorosja”) mam tylko jedno skojarzenie – „Przemysł” a właściwie „Rękodzieło pogardy”.

„Rękodzieło” bo obu panom redaktorom daleko do sprawności mediów głównego nurtu, choć na przykład insynuacjami o „rozniecaniu antyukraińskich fobii” przez portal Kresy.pl, czy delikatnymi sugestiami („wielu uważa”) „że fala antyukraińskiej propagandy jest po prostu dziełem rosyjskiej agentury” posługują się dość sprawnie choć nie bez wpadek.

Spektakularną wręcz wpadką panów Świetlika i Skwiecińskiego okazało się pomówienie portalu Kresy.pl o sfabrykowanie przez tenże portal wiadomości, że „ukraińscy nacjonaliści napadli na polski autokar”, która to wiadomość wykorzystana została „przez wiele mediów rosyjskich”. Wpadka polegała na tym, że doniesienie portalu Kresy.pl potwierdziła Agnieszka Romaszewska, osoba zdecydowanie daleka od środowisk kresowych.

Termin „pogarda” nasuwa mi się przy ocenie szczególnie niegodnego, by nie powiedzieć, obrzydliwego chwytu redaktora Skwiecińskiego. Mam na myśli stawianie przez niego znaku równości między posługiwaniem się przez środowiska kresowe określeniem „banderowcy” a terminem „syjoniści” w antysemickiej propagandzie 1968 roku.

Majstersztykiem insynuacji i manipulacji jest sugerowanie, iż środowiska przestrzegające przed narastającymi na Ukrainie tendencjami nacjonalistycznymi są sterowane przez rosyjskie służby specjalne czyli, że działają w interesie Rosji.

A przecież, posługując się logiką redaktora Skwiecińskiego, można by dowieść, że to on – a nie środowiska kresowe – działa w interesie Rosji. Aprobuje on bowiem i taki scenariusz, że niepodległa Ukraina będzie antypolska. „Bo przecież (…) lepiej mieć dwóch słabszych wrogów niż jednego bardzo potężnego”. Tyle, że wtedy słabej – bo wyludniającej się, rozbrojonej militarnie i moralnie – Polski nie będzie stać na dwóch wrogów. A ponieważ cena porozumienia z banderowska Ukrainą byłaby zbyt wysoka („Wspomnij Lasze, po Wisłę nasze”) jedynym logicznym rozwiązaniem byłby antyukraiński sojusz z Rosją. A właściwie, ze względu na różnice potencjałów na niekorzyść Polski, nie sojusz a protektorat.

Chciałby być dobrze zrozumiany – nie oskarżam redaktora Skwiecińskiego o świadome lub bezwiedne uleganie wpływom rosyjskich służb specjalnych. Chciałem tylko pokazać jak łatwo stać się takich pomówień przedmiotem.

2. Redaktor Skwieciński rozumie, względnie usprawiedliwia, odwoływanie się Ukraińców do tradycji UPA. Przy czym całkowicie arbitralnie stwierdza, że „ogromna większość (…) Ukraińców (…) nie wie nic o antypolskiej działalności UPA, rzezi wołyńskiej, i uważa tradycję nacjonalistyczną po prostu za wyraz antyrosyjskości”. Wobec tego musimy, nawet jeśli nam się to niepodobna, z tym się pogodzić. Nawet jeśli, w co nie wierzę, redaktor Skwieciński ma rację, i większość „Ukraińców (…) nie wie nic o antypolskiej działalności UPA” to panowie Tiahnybok i Tarasenko nie tylko o tym wiedzą, ale do antypolskiej tradycji UPA nawiązują. Inaczej mówiąc, redaktor Skwieciński, ale także pismo „wSieci” stają się narzędziem polityki historycznej ukraińskich nacjonalistów. Nie potrafię pojąć, jak pismo, które bije na alarm z powodu niedostatecznego przeciwstawiania się przez Polskę antypolskim nurtom polityki historycznej niemieckiej (polskie obozy koncentracyjne, wypędzeni) i rosyjskiej (drugi Katyń, wyzwolenie Polski przez Czerwoną Armię) nie dostrzega tego problemu.

3. Redaktor Skwieciński bagatelizuje wypowiadanie przez Polaków obecnych na kijowskim Majdanie pozdrowienia „Sława Ukrainie! Herojam sława!” ponieważ „używane jest w Kijowie powszechnie przez wszystkich opozycjonistów, w tym jak najbardziej liberalnych demokratów”. No cóż, może zacytuję siebie, z polemiki wysłanej przed kilkoma dniami do „Do Rzeczy”: „>>Chwała Ukrainie<< pojawiła się zanim zaczął działać Bandera” – pisze redaktor Wildstein usprawiedliwiając siebie i innych. Czy z tego powodu, że fraza „Deutchland, Deutchland über alles” była śpiewana zanim zaczął działać Hitler usprawiedliwiałby wyśpiewujących ją dziś Niemców… i czy śpiewałby ją z nimi? Czy z tego powodu, że swastyka to mający wielotysięczne tradycje znak solarny Ariów, mamy tolerować ją na murach naszych miast? (…)

W każdym razie, nawet jeśli kijowianie nie wiedzieli jakie treści kryją się we wznoszonym przez nich okrzyku, to redaktor Wildstein wiedział. Niestety!”

A żeby postawić kropkę nad i, jak pisałem poprzednio: >>dla znacznej części Polaków okrzyk ten znaczy “rezat’ Lachiw”<<.

4. Wydaje mi się, że tygodnik „wSieci” stać na udostępnienie swych łamów środowiskom przestrzegającym przed erupcją ukraińskiego nacjonalizmu i antypolonizmu by przemówiły własnym głosem, i by ich poglądy nie były prezentowane w skrajnie nieuczciwy i wykoślawiony sposób a redaktora Skwiecińskiego na podjęcie z nimi merytorycznej polemiki a nie ograniczanie się do połajanek i insynuacji.

No chyba, że się mylę i argumentów brak.

Adam Chajewski

wiceprezes Federacji Organizacji Kresowych

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply