Problemem ukraińskich władz coraz bardziej staje się atmosfera wrogości wśród obywateli Ukrainy. Wspólnie z mediami tworzą jednak nie tylko ją, lecz mimowolnie również klimat przyzwolenia i potencjalnej bezkarności względem „spontanicznych” działań przeciwko „wrogom państwa i narodu”.

Ołeś Buzyna – znany dziennikarz, pisarz i publicysta, do marca redaktor naczelny gazety „Siewodnia” – został zamordowany 16 kwietnia w okolicach swojego domu w Kijowie. Do idącego ulicą dziennikarza podjechał ciemnoniebieski Ford Focus – prawdopodobnie na łotewskich lub białoruskich numerach – z zamaskowanymi mężczyznami w środku. Do Buzyny oddano łącznie cztery strzały, zabijając go na miejscu. Sprawcy odjechali z miejsca zdarzenia i do dziś nie zostali ujęci.

Dzień wcześniej, 15 kwietnia na progu swojego mieszkania został zastrzelony znany ukraiński polityk, Oleg Kałasznikow. Ten były deputowany z ramienia Partii Regionów zasłynął z ostrych słów krytyki Majdanu (którego uczestników nazwał „bandą karaluchów i narkomanów”) i jako współorganizator akcji kontr-protestacyjnej „Antymajdan”. Do wracającego do domu polityka oddano kilka strzałów. Ten próbował się bronić, ale bez skutku. W przededniu jego śmierci w wypadku samochodowym zginął także jego brat.

Te dwa głośne zabójstwa odbiły się echem zarówno na Ukrainie, jak i za granicą. Dość dużo uwagi, choć bez podawania szczegółów, poświęcano kwestii mocno krytycznego podejścia zamordowanych do protestów na kijowskim Majdanie i do nowych władz Ukrainy. Często wprost nazywano ich „prorosyjskimi”, czy wręcz „pro-Putinowskimi”. To ostatnie odnoszono szczególnie do Buzyny, regularnie podkreślając, że informacja o jego śmierci została skomentowana przez rosyjskiego prezydenta zaledwie kilka minut po jej ogłoszeniu, w trakcie transmitowanego na żywo programu z udziałem Putina. Szybko pojawiła się również teoria łącząca oba zabójstwa z rosyjskimi służbami specjalnymi. Zyskała ona sporą popularność na Ukrainie (i nie tylko). Jej głosicielami byli zarówno dziennikarze, politolodzy jak i członkowie władz państwa (szczególnie doradca szefa MSW Anton Heraszczenko). Taką możliwość sugerował także prezydent Petro Poroszenko. Same zabójstwa zostały zarazem zdecydowanie potępione przez przedstawicieli OBWE i ONZ, którzy domagali się przeprowadzenia wnikliwego śledztwa i ukarania sprawców.

Czarna seria

Należy zwrócić uwagę, że z perspektywy czasu morderstwa Kałasznikowa i Buzyny nie wzięły się znikąd. Poprzedziła je bowiem cała seria tajemniczych zgonów niegdysiejszych członków obozu politycznego byłego prezydenta Ukrainy, Wiktora Janukowycza.

W dniu 26 stycznia zginął Mykoła Serhijenko, były wiceprezes ukraińskich kolei państwowych, kojarzony z byłym premierem Mykołą Azarowem. Miał popełnić samobójstwo, strzelając do siebie z broni myśliwskiej. Zaledwie trzy dni później powiesił się Ołeksij Kolesnyk, były szef obwodu charkowskiego. Niespełna miesiąc po nim, 25 lutego w ten sam sposób zginął Serhij Walter, członek Partii Regionów i były mer Melitopola w obwodzie zaporoskim. Choć początkowo rozważano wersję „umyślnego zabójstwa”, sprawę uznano za samobójstwo. Dzień później Ołeksandr Bordiuch – szef melitopolskiej milicji za rządów Waltera miał się udusić spalinami w garażu. Obaj mężczyźni byli podejrzewani o przestępstwa finansowe.

Najgłośniejszą sprawą była śmierć Mychajło Czeczetowa, znanego polityka i byłego deputowanego Partii Regionów. W nocy 27 lutego wypadł z okna na 17. piętrze swojego mieszkania w Kijowie. Znaleziono w nim list, w którym napisał, że nie ma już siły dalej żyć i „odchodzi”, gdyż uważa, że „tak będzie lepiej dla wszystkich”. Wcześniej przeciwko Czeczetowowi wszczęto postępowanie w sprawie nadużywania władzy i fałszerstw. Został aresztowany w związku ze śledztwem prowadzonym w sprawie sfałszowania wyników głosowania nad tzw. ustawami dyktatorskimi w ukraińskim parlamencie w styczniu 2014 roku. Co prawda został zwolniony po wpłaceniu 5 mln dolarów kaucji, jednak objęto go dozorem elektronicznym. Wydarzenia te sprawiły, że znajdował się w stanie głębokiej depresji. Potwierdzali to jego współpracownicy i członkowie rodziny. Tuż przed śmiercią Czeczetowa ukraiński prokurator generalny Wiktor Szokin powiedział w jednym z wywiadów, że byłemu polityko wkrótce zostaną postawione kolejne zarzuty.

Niedługo po śmierci Czeczetowa zginął Stanisław Melnyk, również były deputowany Partii Regionów, związany z Donieckiem i znanym oligarchą Rinatem Achmetowem. Według oficjalnej wersji śledczych zastrzelił się z broni myśliwskiej – podobnie jak wcześniej Serhijenko. Podobnie jak Czeczetow, Melnyk także był powiązany ze sprawą tzw. ustaw dyktatorskich. Nieco później, 12 marca miał się zastrzelić Ołeksandr Pekłuszenko. Ten były deputowany i członek rady politycznej Partii Regionów oraz szef zaporoskiej administracji obwodowej miał niebawem stanąć przed sądem. Oskarżono go o wydanie decyzji o rozpędzeniu demonstracji antyrządowej przy pomocy milicji i tituszków.

Obecna ukraińska opozycja nazwała zmarłych ofiarami „terroru politycznego” stosowanego przez władze. Jej przedstawiciele są jednak odmiennego zdania. W marcu szef ukraińskiego MSW Arsen Awakow stwierdził, że w sprawie tragicznych zgonów członków dawnej Partii Regionów nie dostrzega żadnej prawidłowości. „Nie widzę w tym żadnego schematu. Oczekuję jednak, że wokół tego tematu będzie wiele spekulacji”– mówił wówczas Awakow. Jego opinię podzielali także przedstawiciele ukraińskich służb, w tym doradca szefa SBU Markijan Łubkiwski:„SBU nie prowadzi śledztw w sprawie tych przypadków, pomaga jedynie kolegom z MSW, chcę jednak podkreślić, że nie widzimy między tymi samobójstwami związku”.

Większość ukraińskich polityków i mediów, w tym także prezydent Poroszenko, próbuje przedstawiać serię zabójstw (czy następujących w niejasnych okolicznościach samobójstw) jako rosyjskie prowokacje. Anton Heraszczenko, doradca ministra spraw wewnętrznych niemal otwarcie wskazywał, że odpowiedzialność spoczywa na prezydencie Rosji, Władimirze Putinie.

Ukraińskie organa ścigania wykazują się jednak niezwykłą ociężałością w wyjaśnieniu spraw serii zgonów tak rozpoznawalnych postaci. Wszystkie niejasne przypadki zostały zakwalifikowane jako zwykłe samobójstwa. Z kolei zarówno przedstawiciele OBWE, jak i Unii Europejskiej apelowali o szybkie i wnikliwe działania śledczych i prokuratury. Część spraw po uznaniu za samobójstwa „po cichu” zamknięto.

Nie tylko politycy

W marcu doszło również do innego morderstwa, które jednak nie odbiło się dużym echem nawet na Ukrainie. Mianowicie, 13 marca we własnym mieszkaniu została zamordowana dziennikarka Olga Moroz, redaktor naczelna gazety „Nietiesznickij Wiestnik”. Przed śmiercią miała przygotowywać materiał na temat nielegalnego wyrębu lasów. Warto dodać, że poza Ukrainą sprawa ta była tak mało znana, że część mediów podała tę informację dopiero miesiąc później, w kontekście zabójstwa Ołesia Buzyny, często w sposób sugerujący (m.in. jak w przypadku części mediów rosyjskich), że zabójstwo Moroz miało miejsce raptem kilka dni wcześniej.

Nie zmienia to faktu, że w nocy 13 kwietnia rzeczywiście zginął ukraiński dziennikarz. Serhiej Suchobok, współzałożyciel portalu Obkom zmarł w wyniku bardzo ciężkiego pobicia przez grupę młodych, pijanych chuliganów (część mediów podawała wersję, że został zastrzelony). Koledzy zamordowanego twierdzili, że nie dopatrują się tu jednak podtekstu politycznego, choć Suchobok krytycznie odnosił się zarówno do nowych ukraińskich władz, jak i oligarchów.

Powrót „UPA”

17 kwietnia, dzień po zabójstwie Buzyny jedna z ukraińskich stacji telewizyjnych podała sensacyjną informację. Wołodymyr Fesenko, ukraiński politolog poinformował, że otrzymał e-mail od organizacji zwanej „Ukraińska Powstańcza Armia” („UPA”), w którym jej członkowie przyznali się do zamordowania Ołesia Buzyny i Ołeha Kałasznikowa. Zresztą nie tylko ich – także innych członków „antyukraińskiej swołoczy”– w tym byłych deputowanych Partii Regionów: Czeczetowa, Pekłuszenki i Melnyka (dwaj ostatni zginęli z broni myśliwskiej). Treść listu miała brzmienie ultimatum i zapowiedzi dalszych aktów przemocy: „Rozpoczynamy bezwzględną walkę powstańczą przeciwko antyukraińskiemu reżimowi zdrajców i moskiewskich drani, a odtąd będziemy mówili do nich tylko językiem broni, aż do ich całkowitego zniszczenia”.

Członkowie tzw. „UPA” niemal otwarcie grozili kontynuacją swoich działań wymierzonych w osoby, które ich zdaniem reprezentują postawę antyukraińską – w tym tych zajmujących ważne stanowiska w państwie. W liście zawarto pewną istotną informację, a mianowicie, że Ołeh Kałasznikow zginął od pocisków kal. 7,65×17 mm i 9×18 mm, oddając wcześniej strzał ze swojej broni. Zdaniem Fesenki pokazuje to, że rzekomi zabójcy znają dokładne szczegóły tego morderstwa, a może i innych.

Teorię o odpowiedzialności skrajnych ukraińskich nacjonalistów – do tego odwołujących się do ustawowo uznanych „bohaterów Ukrainy” – szybko i zdecydowanie odrzuciły czynniki oficjalne. Szef Głównego Wydziału Śledczego SBU Wasyl Wowk oświadczył, że jego wydział nie ma żadnych informacji o istnieniu „UPA” i że jest to „fałszywa organizacja”.

Innego zdania jest jednak ukraiński politolog Anton Szechowcow, który jeszcze w trakcie Majdanu, w styczniu 2014 roku rozmawiał z przedstawicielami niewielkiej grupy skrajnych nacjonalistów, której nazwa brzmiała „UPA”. Twierdzili wówczas, że są członkami neobanderowskiej partii Swoboda i zwolennikami ideologii samego Stepana Bandery. Dzień po tej rozmowie w Kijowie zastrzelono młodego milicjanta Ołeksandra Jendżijewskiego. 26 stycznia profil Facebookowy „Ukraińska Powstańcza Armia”, utworzony dzień wcześniej, zamieścił tekst „Ultimatum UPA”, w którym grupa ta wzięła na siebie odpowiedzialność za to zabójstwo (dotąd niewyjaśnione przez organy ścigania). Szechowcow przyznał, że choć nie ma obecnie dowód pozwalających łączyć zabójstwa Kałasznikowa i Buzyny z tym z 2014 toku, to jest faktem, że „konkretna ukraińska skrajnie prawicowa grupa, (…) może działać niezależnie od kontroli państwa i zabijać ludzi uznawanych za zdrajców bądź wrogów narodu ukraińskiego”. Jego zdaniem potwierdzają to reakcje na zabójstwa tych ludzi. Jako przykład przytacza wpis przedstawicieli batalionu OUN (obecnie formalnie wchodzącego w skład Sił Zbrojnych Ukrainy), którzy wyrażali zadowolenie z „odrodzenia tradycji zamachów”i deklarowali „ochronę i wsparcie nieznanym patriotom, którzy biorą na siebie ciężką pracę oczyszczania ukraińskich ziem z wewnętrznych okupantów, takich jak Buzyna czy Kałasznikow”. Z kolei deputowany do Werchownej Rady Borys Fiłatow publicznie komentując zabójstwo Kałasznikowa wyraził nadzieję, że był to „nasz klasyczny banderowski zamach”. „Mówią, że jeszcze jedno ścierwo usunęli. Przede wszystkim chciałbym, by nie były to porachunki za długi ani zacieranie śladów, ale nasz klasyczny banderowski zamach”– napisał Fiłatow.

Rozjemca?

Wkrótce po zabójstwach z 15 i 16 kwietnia wyszło na jaw, że dokładne dane adresowe Buzyny i Kałasznikowa na krótko przed ich śmiercią zostały opublikowane na portalu „Mirotworec”. W obu przypadkach nastąpiło to na nie więcej niż 48 godzin przed zabójstwem. Dane pozwalały na bezproblemową identyfikację dokładnego miejsca zamieszkania każdego z nich. Dzień po śmierci Buzyny administracja portalu twierdziła, że jego dane zamieszczono na nim dopiero po zabójstwie, rzekomo w ramach celowo prowadzonych działań.

Oficjalnie „Mirotworec” (ang. „peacemaker”, pol. „rozjemca”) jest portalem „Centrum badania przestępstw przeciwko podstawom bezpieczeństwa narodowego Ukrainy, pokoju i bezpieczeństwa obywateli”.Zostało ono założone przez grupę wolontariuszy na czele z Heorhijem Tuku. Zawarto na nim „informacje dla organów ścigania i służb specjalnych dotyczące prorosyjskich terrorystów, separatystów, najemników, zbrodniarzy wojennych i morderców”.Są to szczegółowe dane osób uznawanych za wrogów Ukrainy, w tym fotografie, adresy, numery telefonów oraz charakterystyki biograficzne, zawierające argumenty na rzecz szeroko pojętej „prorosyjskości” czy „antyukraińskości”. Tylko do połowy grudnia ubiegłego roku zebrano na nim dane ponad 7,5 tys. osób. Na początku stycznia było to już 9 tys. rekordów, a 13 kwietnia – już ponad 30 tysięcy.

Portal „Mirotworec” był od początku szczególnie aktywnie wspierany przez doradcę szefa ukraińskiego MSW Antona Heraszczenko (który wprost porównywał je do Centrum Wiesenthala), a także Borysa Fiłatowa i Jurija Butuzowa. Z jego pomocy miały aktywnie korzystać m.in. ukraińskie służby specjalne (w tym wywiad, SBU czy służby graniczne). Obywateli Ukrainy zachęcano, by zgłaszali tam informacje dotyczące działalności osób, które należałoby uznać za wrogo nastawione do państwa. Heraszczenko publicznie zachęcał zarówno do przesyłania tam informacji, które następnie były zbierane i syntezowane przez Centrum, jak i do przekazywania im pieniędzy na działalność (za pośrednictwem PrivatBanku, należącego do Ihora Kołomojskiego). Tydzień po zabójstwie Buzyny doradca szefa ukraińskiego MSW twierdził, że dzięki pracy portalu udało się zatrzymać jednego z separatystycznych dowódców. Wcześniej chwalił się, że dane portalu spotykają się z zainteresowaniem zachodnich służb, w tym CIA.

Jednocześnie Heraszczenko bronił „Mirotworca” przed zarzutami dotyczącymi łamania ukraińskiego prawa, powołując się przy tym na Konstytucję Ukrainy. Jej fragmenty obszernie cytowane są także na samym portalu. Dotyczy to przede wszystkim Artykułu 11, który stwierdza, że: „Ochrona suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy, w celu zapewnienia jej bezpieczeństwa gospodarczego i informacyjnego, są najważniejszymi funkcjami państwa, sprawami całego narodu ukraińskiego”, a także na Artykuł 65, w który, czytamy: „Obrona narodowa, niezależność i integralność terytorialna Ukrainy, szacunek dla jej symboli państwowych, są obowiązkami obywateli Ukrainy”.

Asymetria milczenia

Tego rodzaju działania bez wątpienia dają wrażenie odgórnego przyzwolenia nie tylko na formułowanie daleko idących oskarżeń, lecz także w pewnym sensie usprawiedliwiają ewentualne akty przemocy. Skoro są one skierowane przeciwko „terrorystom”, „separatystom” i innym „wrogom Ukrainy”, to łatwo mogą zostać usprawiedliwione działaniem w imię racji stanu. Do tego w oparciu o zapisy ukraińskiej konstytucji.

Geneza takich postaw sięga jednak głębiej wstecz. Pozornie mogłoby to dotyczyć śledztw w sprawach tajemniczych zgonów polityków z obozu politycznego byłego prezydenta Wiktora Janukowycza. Mimo apeli ze strony Unii Europejskiej czy OBWE toczą się one w dość powolnym tempie. Tym bardziej, że wszystkie potraktowano jako niepowiązane ze sobą samobójstwa.

Można jednak cofnąć się w czasie jeszcze bardziej, do maja 2014, gdy w wyniku gwałtownych zamieszek i podpalenia budynku federacji związków zawodowych w Odessie, w którym zabarykadowali się członkowie AntyMajdanu, zginęło niemal 50 osób. W marcu sąd w Odessie zdecydował o utajnieniu informacji dotyczących wyników sekcji zwłok ofiar, tłumacząc to tym, że mogłoby to „przeszkadzać w śledztwie”. Działacze społeczni i lokalni działacze dziennikarze domagali się odtajnienia tych informacji. Ich zdaniem śledztwo faktycznie utknęło w miejscu, zaś organy ścigania zachowują się w tej sprawie nadzwyczaj biernie. Władze Ukrainy również sprawiają wrażenie, jakby nie zależało im na wyjaśnieniu tej sprawy. Co ciekawe, nie tylko tej.

W specjalnym raporcie Międzynarodowej Grupy Konsultatywnej ds. Ukrainy, powołanej przez Radę Europy, zwrócono uwagę, że niezwykle ważne śledztwo w sprawie masakry na Majdanie w lutym 2014 roku wzbudza poważne zastrzeżenia. Stwierdzono, że ukraińskie organy ścigania nie podjęły działań niezbędnych do wyjaśnienia tych zdarzeń, a czasem wręcz utrudniały śledztwo. Podkreślono negatywną rolę, jaka odegrała ukraińska prokuratura generalna pod kierownictwem Witalija Jaremy. Miał on m.in. celowo blokować zatrzymania głównych podejrzanych. Krytyka dosięgła także ukraińskiego MSW. Wcześniej w sprawie śledztwa krytycznie wypowiedziało się również ONZ. Co więcej, ukraińskie władze i organy ścigania w zasadzie nie zajmują się kwestiami wzbudzającymi kontrowersje, jak to, że istnieją poważne argumenty na rzecz tezy o aktywnym udziale specjalnych bojówek złożonych z ukraińskich nacjonalistów, którzy nie tylko otwierali ogień do funkcjonariuszy „Berkutu” doprowadzając do masakry 20 lutego 2014 roku, lecz także mogą bezpośrednio odpowiadać za śmierć co najmniej części ofiar strzelaniny.

Władzom Ukrainy, choć chętnie nagłaśniają przypadki zatrzymywania osób podejrzanych o wspieranie separatystów – nie mówiąc już o domniemanych członkach – niespecjalnie kwapią się do faktycznego wyjaśniania wydarzeń wzbudzających kontrowersje. Pomimo szumnych deklaracji. Teraz dotyczy to zabójstw ukraińskich polityków i dziennikarzy, niechętnych rewolucji na Majdanie i nowej władzy. Wcześniej – ofiar z Odessy i, co bardzo istotne, kwestii samego Majdanu. Można żywić nadzieję, że „czarna seria” zgonów nie będzie miała swojej kontynuacji. Niestety, może się okazać, że takie podejście jest w rzeczywistości niezwykle naiwne. A atmosfera społeczna, kształtowana także pod wpływem działania mediów i władz, może mieć tu istotne znaczenie. Sytuacja wygląda tak, jakby, w każdej chwili mogła całkowicie wymknąć się spod kontroli. Jeśli tak się stanie, przynajmniej część odpowiedzialności spadnie na władze Ukrainy. I absolutnie nie będzie to pierwszy raz.

Marek Trojan

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jerzyjj
    jerzyjj :

    NA UKRAINIE I NIE TYLKO celem strategii Waszyngtonu i NATO nie jest „odniesienie zwycięstwa” w wojnie czy w innym konflikcie, lecz wywołanie utrzymującego się w nieskończoność chaosu. Po pierwsze, żeby kontrolować ludzi, kraje i ich zasoby. Po drugie, by zagwarantować ciągłe zapotrzebowanie na sprzęt wojskowy i żołnierzy z Zachodu – pamiętajcie, że === ponad 50% Produktu Krajowego Brutto Stanów Zjednoczonych stanowią przychody z kompleksu militarno-przemysłowego oraz powiązanych z nim korporacji branżowych i firm usługowych ===.
    [[[ Waszyngton i unijne stolice + BANDEROWSKA UKRAINA opanowane są przez szaleńców i osobników o ograniczonej zdolności rozeznawania skutków swego postępowania. ,,Sprostytuowane europejskie media, zwłaszcza te w krajach bałtyckich, Polsce i Ukrainie, pracują zawzięcie nad zaszczepieniem w ludzkich głowach strachu przed rosyjską inwazją. Wywołany strach stanowi podstawę dla marionetkowych rządów domagania się od Waszyngtonu wojska, czołgów i rakiet, które amerykański przemysł wojskowy z chęcią zaspakaja. ”Stany Zjednoczone są ,,zaangażowane” na rzecz bezpieczeństwa NOWYCH CZLONKOW i wspólnej ich obrony w ramach NATO – dodała Marie Harf. Podkreśliła również, że oczekuje się, iż program modernizacji sił zbrojnych PANSTW EUROPY SRODKOWEJ I UKRAINY ===== ” zwiększy rozmiar amerykańskiego eksportu co oznacza wsparcie dla amerykańskich miejsc pracy i zwiększenie naszej bazy wytwórczej” =====.]]] I po trzecie, by kraj, w którym dochodzi do zamieszek lub który pogrąża się w chaosie, bo jest na skraju bankructwa, był zmuszony skorzystać z pomocy finansowej w postaci kredytów na wyśrubowanych warunkach – tzw. pieniędzy „na trudne czasy” – udzielanych przez cieszące się złą sławą Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Bank Światowy oraz innych pożyczkodawców, a także przez powiązane z nimi rozliczne nikczemne „instytucje wspierające rozwój”. Przyjęcie tych pieniędzy oznacza dla kraju niewolnictwo, zwłaszcza kiedy rządzą nim skorumpowani przywódcy, niedbający o obywateli.
    BRAWO UKRAINSCY IMBECYLE I NIE NTYLKO UKRAINSCY TAK DALEJ TRZYMAC !!! A JAK TEJ CALEJ KIJOWSKIEJ BANDZIE TYLKI ZACZNA DYMIC TO ZAPAKUJA JE W SAMOLOT I SPYLA TAM GDZIE POLECIALO WCZESNIEJ UKRAINSKIE ZLOTO…