Przegrana bitwa propagandowa

Ministerstwo Propagandy wydaje tony makulatury, której nikt czytać nie chce, urządza wystawy, przeważnie nieudane, popiera dodatki kinowe, których ckliwość nawet ludzi morza, jakimi są Anglicy, przyprawia o chorobę morską, topi dziesiątki tysięcy funtów na cele bezużyteczne, urządza po snobistycznych hotelach przyjęcia dla swoich urzędników płci obojga pod pozorem ugaszczania Anglików, na których urządza się specjalne polowania, aby uzasadnić ilość wypitych trunków i obfitość płaconych rachunków, ale to ministerstwo nabiera wody do ust, gorzej! haniebnie ucieka z pola bitwy, gdy nam wydano zasadniczy bój propagandowy.

I

Pierwsza dezercja żołnierzy Żydów z wojska polskiego w Wielkiej Brytanii miała miejsce 6 stycznia 1944 roku. Uciekło wtedy z szeregów i przybyło do Londynu 68 żołnierzy. Odwiedzał ich przedstawiciel syjonistów w Radzie Narodowej p. Schwarzbart, ale bez powodzenia. Władze wojskowe polskie zgodziły się wówczas na przeniesienie tych żołnierzy do armii brytyjskiej.

Żołnierze Żydzi skarżyli się na złe traktowanie w wojsku, przytaczając szereg ubliżających zwrotów, drwin lub dowcipów, na które pozwolili sobie wobec nich bądź ich przełożeni, bądź – najczęściej – koledzy szeregowi.

W lutym była druga dezercja stu kilkudziesięciu żołnierzy. I ci także otrzymali zezwolenie na przeniesienie się do armii brytyjskiej.

Po tej drugiej dezercji nastąpiło wyjaśnienie, że dalsze opuszczanie szeregów nie będzie tolerowane i kiedy w połowie marca bieżącego roku znów z wojska uciekło 23 Żydów, zostali oni oddani pod sąd wojenny. Wyroki są znane: 21 dezerterów zostało skazanych na względnie łagodne kary, dwóch żołnierzy wróciło do wojska.

Nie znamy powodów tej zmiany polityki wobec zbiegów. Ocenę jej wypowiemy poniżej. Na razie zaznaczamy, że przedstawiciele Żydów w Radzie Narodowej, panowie Schwarzbart i Szerer, wypowiadając głośno i szeroko swe oburzenie z powodu antysemityzmu w wojsku polskim, wypowiadali jednocześnie na wewnątrz w kołach polskich przekonanie i żądanie, aby Żydzi polscy służyli nadal w wojsku polskim i protestowali przeciwko zgodzie władz wojskowych polskich na przeniesienie zbiegów do armii brytyjskiej.

Sprawa dezercji w ogóle, a wyrok skazujący w szczególności wywołały potężne echa w społeczeństwie brytyjskim. Szereg znanych mi Anglików otrzymał od swoich znajomych listy z zapytaniami, jak mogą się przyjaźnić z Polakami, którzy są tak okrutni. Prasa angielska zgodnym chórem potępiła polskie barbarzyństwo. „Observer” zaprzyjaźniony przez tylne kanały z ministrem Kotem zamieścił nawet artykuł dający się mniej więcej streścić w sposób następujący: po co w ogóle potrzebna jest cała ta wojna przedsiębrana w imię wolności człowieka, skoro tolerujemy polskich landlordów w wojsku znęcających się nad Żydami? Wreszcie, wśród głosów potępiających nas posłów w parlamencie, wybija się oświadczenie posła Macka, który stwierdził, że Polska „bije światowe rekordy antysemityzmu”.

II

Teraz z wyspy angielskiej przerzućmy się pod znojne niebo palestyńskie. I tam istnieje kwestia dezercji Żydów z armii polskiej, ale jakże inaczej wygląda, wśród jakże innych odbywa się okoliczności!

Żydzi żołnierze polscy wywiezieni z Rosji w celu wspólnych walk z Niemcami, znalazłszy się w „ziemi obiecanej” opuścili szeregi wojskowe i schowali się wśród pomarańczowych gajów. Rodacy dostarczyli im świadectw urodzenia. Władze wojskowe angielskie zajmują wyraźne stanowisko, że dezerterzy winni być bezwarunkowo odszukani i wywierają nawet w tej sprawie stanowczą presję na Polaków. Dezercje te nie wywołały większego zadrażnienia między Polakami a Żydami. Przeciwnie, właśnie w Palestynie stosunki polsko-żydowskie są tak dobre, jak nigdy przedtem nie były. Polacy podziwiają cywilizacyjny wkład, który reemigracja żydowska wniosła do ziemi swych przodków, a natomiast pretensje i oburzenia Żydów skierowane są nie stronę Polaków, lecz w stronę Anglików. Chodzi tam o rzeczy bardziej poważne niż zajścia czy dowcipuszki w koszarach, chodzi o życie, o ratowanie od śmierci i tortur wielkiej ilości ludzi. Oto na Węgry schowały się rzesze Żydów z Polski tj. z tego kraju, w którym Niemcy mordują miliony Żydów: mężczyzn, kobiety i dzieci, w którym pourządzali prawdziwe rzeźnie ludzkiego mięsa, w którym przerabiają trupy żydowskie na mydło lub inne produkty. Od tego losu chcieli Żydzi z Palestyny swych rodaków, często krewnych, ocalić. Błagali o podwyższenie kwoty imigracyjnej. Odmówiono im tego. Tygodniowo do Palestyny może przybywać tylko dwanaście osób. Co więcej, władze angielskie odliczają od kwoty imigracyjnej przypuszczalną cyfrę dezerterów z armii polskiej, zatrzaskując w ten sposób wieko trumny nad Żydami błagającymi o ułatwienie im wyjazdu z Europy. Na tym tle doszło w Palestynie do starć zbrojnych, zamachów dynamitowych. W marcu w Jerozolimie na ulicach wyglądało dość rewolucyjnie…

O tych wszystkich zajściach z rzadka tylko wspomina prasa londyńska, widać z powodu zbyt wielkiego oburzenia wywołanego okrucieństwami wobec Żydów w wojsku polskim.

III

Zachowanie się naszego Ministerstwa Propagandy z p. Kotem na czele w czasie tej całej historii z dezercjami żydowskimi było obrzydliwe.

Przypisywane jest p. Kotowi powiedzenie:

– „Niech sobie wojsko z tym daje radę…”

Oto jest jedno z takich powiedzeń, o których się mówi: „si non è vero”. Bo przecież wiadome jest, że wrogiem numer 1 dla p. Kota, że tematem, dokoła którego oplotły się wszystkie jego myśli, pomysły, koncepcje, nie jest ani Hitler, ani zbliżająca się możliwość okupacji całej Polski przez Sowiety, a jest nim kwestia naczelnego wodza Polskich Sił Zbrojnych, sprawa gen. Kazimierza Sosnkowskiego, z którym p. Kot i szereg innych członków rządu zawzięcie walczy, osłabiając w ten sposób powagę i spoistość polskiej władzy za granicą. Ta walka tłumiona na łamach oficjalnego dziennika i w urzędowych wypowiedziach, prowadzona jest intensywnie we wszelkich wydawnictwach – że się tak wyrażę – z lewej ręki, to jest takich, które p. Kot wspiera, ale się do nich nie przyznaje. Do jakich ekstremów może to dojść, świadczy o tym amerykańskie wydawnictwo „Poland Fights”, ukazujące się przy pomocy naszego ministerstwa, które w dniu 20 lutego bieżącego roku umieściło artykuł, w którym czytamy:

…karta obecnego naczelnego wodza była zawsze czarna od czasu jego współpracy z gen. Weygandem w wojnie interwencyjnej przeciwko sowieckiej rewolucji i w tym leży źródło niepokoju i potrzeby czujności.

Toteż nie zdziwiło nas, że organy prasowe angielskie, żywszy utrzymujące kontakt z domem na Stratton, wyrażały się mniej więcej w ten sposób, że nie wszyscy Polacy są źli, ale istotnie w wojsku, nad którym panują landlordowie, antysemityzm szaleje. Tego rodzaju sformułowania uderzały w gen. Sosnkowskiego, którego Anglicy identyfikują ze wszystkim, co jest wojskowego w Polsce i stąd należy przypuszczać, że w Strattonie zacierano ręce i mówiono: świetnie nam te dezercje żydowskie robią. Cóż za doskonałe uderzenie w Sosnkowskiego w opinii brytyjskiej.

Taki jest bowiem zazwyczaj bieg myśli p. Kota. Nawet w sprawach dla Polski najważniejszych nie myśli on kategoriami polskiej racji stanu, lecz zawsze i jedynie opętany jest swymi personalnymi gierkami.

W każdym razie Ministerstwo Propagandy nie wystąpiło z żadną kontrakcją przeciwko akcji wykorzystującej dezercje żydowskie, a wychodzącej… wiemy dobrze, że z tego samego poduszczenia, z którego wychodzą wszystkie inne akcje słowiańskie, orlemańskie[1]i inne demokratyczne. Ministerstwo Propagandy nie próbowało nawet wystąpić w tej sprawie, ograniczało się do przesyłania komunikatów Ministerstwa Obrony Narodowej.

Oto jeden z przykładów:

Pan EvelynWalkden, poseł Doncasteru, oświadczył w Izbie Gmin, że polskie władze wojskowe wysłały do ENSA[2]list żądający, aby na koncercie, który ta instytucja miała urządzić w oddziale armii polskiej, nie brał udziału żaden artysta pochodzenia żydowskiego.

Wystąpienie to zrobiło olbrzymie wrażenie na opinii angielskiej tym bardziej, że nasz obrońca na terenie parlamentu, kapitan Graham, zgodził się, że to prawda.

Nie trzeba być specjalistą propagandowej techniki, wystarczy być dziennikarzem, a nawet początkującym dziennikarzem aby zrozumieć, że taka wiadomość, konkretna i jaskrawa, winna być równie konkretnie i jaskrawie natychmiastowo odparta. W danym wypadku los dał nam znakomitą sposobność do odegrania się, świetny, arcyświetny atut do ręki. Wiadomość o ENSA była oczywiście nieprawdziwa a z okazji jej prostowania uzyskaliśmy możliwość wykazania jak te sprawy wyglądają naprawdę, Ministerstwo Informacji mogłoby przy tej sposobności Anglikom pokazać, jak realnie wygląda u nas antysemityzm. Ministerstwo Informacji mogło przecież zgodnie z prawdą skonstatować, że nie tylko tego rodzaju żądanie nigdy do ENSA nie było wysłane, ale w teatralnych i wokalnych imprezach urządzanych przez władze polskie stale biorą udział siły żydowskie. Można było także powiedzieć, że rzekome żądanie, aby w zespole ENSA nie było osoby pochodzenia żydowskiego, byłoby już choćby dlatego głupie i niemożliwe, że przecież w samym rządzie polskim mamy Żyda a w polskiej Radzie Narodowej zasiada czterech Żydów. Mogło się wreszcie nasze ministerstwo powołać na skład własnych urzędników i propagandowo wykorzystać ten fakt, pouczyć oburzonych naszym antysemityzmem Anglików, że na dwunastu urzędników dwóch najwyższych kategorii ministerstwo posiada czterech urzędników pochodzenia żydowskiego, zajmujących najbardziej odpowiedzialne posterunki. Wreszcie należało powołać się także na prasę wydawaną przez ministerstwo i stwierdzić, że kierownikiem urzędowej agencji prasowej jest publicysta pochodzenia żydowskiego, redaktorem dziennika urzędowego również, jego zastępcą również, kierownikiem wydawnictwa urzędowego w języku angielskim również, wreszcie redaktorem nieoficjalnego, lecz oficjalnie subsydiowanego miesięcznika literackiego również. Należałoby te wszystkie fakty i cyfry jak najbardziej uplastycznić, uwypuklić i ujaskrawić i wielkim głosem zawołać do społeczeństwa angielskiego: Czy naród, który całą swą prasę, czyli reprezentację swego myślowego „ja” złożył w ręce wyłącznie osób pochodzenia żydowskiego, może być oskarżany o antysemityzm? Przecież w prasie politycznej i literackiej każdy naród przechowuje „swych myśli przędzę i swych uczuć kwiaty”, a jakże odpowiedzialną rolę spełnia prasa podczas wojny.

Tego rodzaju wystąpienie było nie tylko konieczne, ale stanowiło naturalną wprost reakcję na niebywałą wiadomość posła z Doncasteru, potwierdzoną pośrednio przez kapitana Grahama. Dlaczego tego nie uczyniono, dlaczego nie zrobiono w ogóle nic, aby zaprzeczenie istnienia listu do ENSA rozeszło się chociażby w połowie tak szeroko, jak się rozeszła wiadomość fałszywa?

Ministerstwo Propagandy wydaje tony makulatury, której nikt czytać nie chce, urządza wystawy, przeważnie nieudane, popiera dodatki kinowe, których ckliwość nawet ludzi morza, jakimi są Anglicy, przyprawia o chorobę morską, topi dziesiątki tysięcy funtów na cele bezużyteczne, urządza po snobistycznych hotelach przyjęcia dla swoich urzędników płci obojga pod pozorem ugaszczania Anglików, na których urządza się specjalne polowania, aby uzasadnić ilość wypitych trunków i obfitość płaconych rachunków, ale to ministerstwo nabiera wody do ust, gorzej! haniebnie ucieka z pola bitwy, gdy nam wydano zasadniczy bój propagandowy.

IV

Propaganda dokoła sprawy dezercji Żydów z armii polskiej nie jest bynajmniej jakimś incydentem lub fragmentem bez końca i początku. Nie o Żydów tu chodzi i nie Żydzi, lub co najmniej nie tylko Żydzi są tu czynni, chociaż Żydzi swoją nerwowością, brakiem obiektywizmu i brakiem skrupułów walnie się do jej ujemnych dla nas skutków przyczyniają.

Chodzi tu o sprawę całkiem dla nas zasadniczą. Stoimy w przededniu okupacji ziem polskich przez władze sowieckie i skutków, która ta okupacja przyniesie.

W Wielkiej Brytanii podczas wojny zamagazynowało się sporo sympatii dla narodu polskiego, a to z powodu działalności naszych lotników i marynarzy.

Przed zajęciem Polski należy te sympatie rozładować, aby nie przeszkadzały dalszemu logicznemu biegowi wypadków.

Dlatego też uważam, że również nasze Ministerstwo Obrony Narodowej nie oceniło dobrze całej wagi tego zagadnienia.

Oddawanie pod sąd było błędem ułatwiającym akcję przeciwnikowi. Jeśli prawdą jest, że nastąpiło ono na życzenie polsko-żydowskich kół politycznych, to tym gorzej, w takich chwilach trzeba było się kierować wyłącznie państwową racją stanu, a nie słuchać syjonistów, czy bundowców.

Propagandę dezercyjną trzeba było odeprzeć gestem zamykającym wszystkim usta. Wydać rozkaz: ci, żołnierze Żydzi, którzy chcą iść do wojska sowieckiego niech się zgłoszą, będą tam odstawieni samolotami. Ci, którzy chcą iść do wojska brytyjskiego niech się również zgłoszą, a zostaną natychmiast armii brytyjskiej przekazani.

W praktyce amatorów do wyjazdu do Sowietów zapewne by nie było, natomiast do armii brytyjskiej zgłosiłoby się dużo. W naszym wojsku jest spora ilość Żydów polskich z Anglii czy Belgii, którzy nie mają zamiaru wracać do Polski.

Ale spoistość i zwartość naszej armii ważniejsza jest od jej liczby. Nasza armia to jednostka bojowo-propagandowa. Za skuteczne odparcie ataków o rzekomą nietolerancję warto było zapłacić utratą kilkuset ludzi.

Stanisław Cat-Mackiewicz

Fragment książki Nie! Broszury emigracyjne 1944, Wydaniwctwo Universitas, Kraków 2014.

Portal KRESY.PL jest patronem medialnym wydania „Pism wybranych” Stanisława Cata-Mackiewicza w krakowskim Universitas.


[1]Aluzja do działalności ks. Stanisława Orlemańskiego, o którym będzie jeszcze dalej mowa.

[2]ENSA (EntertainmentsNational Services Association) – instytucja organizująca występy teatralne, baletowe, koncerty, pokazy filmów dla członków brytyjskich sił zbrojnych w okresie II wojny światowej.

3 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. hawranek
    hawranek :

    Cat -MACKIEWICZ WIDAĆ NIE BYŁ POINFORMOWANY O MASOWEJ DEZERCJI ŻYDÓW Z SZEREGÓW II KORPUSU PO WEJŚCIU NA TERENY PALESTYNY CO MIAŁO MIEJSCE JUŻ W 1943 R .I NIE JEST ISTOTNE ŻE ZDEZERTEROWALI ALE FAKT ŻE TAKA SAMA ILOŚĆ POLAKÓW POZOSTAŁA NA NIELUDZKIEJ ZIEMI .

    • hawranek
      hawranek :

      Cat -MACKIEWICZ WIDAĆ NIE BYŁ POINFORMOWANY O MASOWEJ DEZERCJI ŻYDÓW Z SZEREGÓW II KORPUSU PO WEJŚCIU NA TERENY PALESTYNY CO MIAŁO MIEJSCE JUŻ W 1943 R .I NIE JEST ISTOTNE ŻE ZDEZERTEROWALI ALE FAKT ŻE TAKA SAMA ILOŚĆ POLAKÓW POZOSTAŁA NA NIELUDZKIEJ ZIEMI .

  2. hetman-1
    hetman-1 :

    Widać że już wtedy i na emigracji i w polskim rządzie na uchodzstwie były osoby co umiały trzeźwo i rzetelnie patrzeć na sytuację oceniać i wiedzieć co można oczekiwać w odróżnieniu od szmatławych politykierów co zapewniali Polaków że oni wiedzą najlepiej co będzie że oni wiedzą jak postępowaś w tej sytuacji co oczekiwać od wspaniałych sojuszników brytyjskich i amerykańskich jak należy tym sojusznikom służyć i podlizywać i pchali Polaków do coraz to większych ofiar które Polsce niestety nic nie dawały ale co się dziwić i spodziewać po polskim rządzie ( widać był podobny jak komunistyczny rząd lubelski z tą różnicą że miał wtedy jeszcze poparcie i zaufanie narodu ) z nazwy który był finansowany przez Brytyjczyków a nawet na ich rządanie byli usuwani niewygodni dla polityki imperium brytyjskiego ( czyli przyjaźni ze Stalinem ) członkowie tego rządu jak na przykład generał Sosnkowski .