Jagiełło czy Witold

W kooperacji Jagiełły z Witoldem brakuje czynnika osobistego. Własne „ja” króla Władysława uzgadniane jest z Witoldem. Nie chodzi tu o osobistą politykę królewską, chodzi tu o stworzenie siły powstającego państwa polsko-litewskiego.

I

Wielu polskich historyków skłania się do przekonania, że Witold był indywidualnością silniejszą i bardziej ciekawą niż Jagiełło. Podobne przekonanie sugeruje sam Długosz. Nie wiem zresztą, czy to prawda. Trudno w tej kwestii wyrobić sobie stanowcze zdanie, gdyż źródeł do tych czasów tak dobrze jak nie ma – wszyscy polscy historycy co najmniej 80% swoich wywodów i fantazji opierają na kronikach Długosza, których wiarogodność i bezstronność sami jak najbardziej kwestionują.

Moją całą mądrością jest także Długosz i właśnie na podstawie Długosza wydaje mi się, że z tych dwóch braci stryjecznych jednak Jagiełło miał więcej geniuszu politycznego. Długosz go nienawidzi i osobiście, i politycznie, pomimo pochwał, którymi go od czasu do czasu obsypuje i w każdym z opisywanych szczegółów Jagiełło wygląda dość miernie. Witold o wiele bardziej błyskotliwie. Jeśli jednak szczegóły dotyczące Jagiełły zwiążemy razem i skontrolujemy ich rezultaty, to zobaczymy w nich genialność zamysłu, konsekwencję w wykonaniu i wspaniałe osiągnięcie celu.

Stosunek Jagiełły do Witolda może służyć przykładem i wytłumaczeniem tego, co miałem powyżej na myśli. Jagiełło przecież usunął Kiejstuta od rządów sposobem, o którym nie wspominajmy, walczył z Witoldem o pierwszeństwo we władzy nad Litwą, potem się z nim pogodził, a potem ciągle się go radził i ciągle nic nie postanawiał bez zdania Witolda. W ten sposób uzgadniał dwie racje stanu: polską i litewską, w ten sposób angażował dla polityki, którą uprawiał, i Polskę, i Litwę.

Przykro mi, że użyję tu określenia „dureń humański”, ponieważ chodzi tu o wyrazy mało mające wspólnego z ceremonialnością w stosunku do królewskiego majestatu, ale trudno jest bardziej dokładnie wskazać na sedno rzeczy. „Humański dureń” to człowiek, który udaje niemądrego, a naprawdę jest chytrzejszy od wszystkich. – „Panie – mówił mi polityczny mistrz mojej młodości, późniejszy minister sprawiedliwości, pan Aleksander Meysztowicz – zawsze jest dobrze w polityce udawać durnia”. O ile pamiętam pan Meysztowicz powiedział nawet: „kleić durnia”.

Bardzo ciekawe są studia trójkąta: Zygmunt Luksemburczyk, husyci czescy, polityka Giedyminowiczów. Husyci chcą pozbawić Zygmunta Luksemburczyka tronu czeskiego. Zygmunt Luksemburczyk ciągle intryguje przeciw Polsce, ciągle nas zwodzi, intryguje, okłamuje. Po wyroku wrocławskim, rzekomo rozjemczym pomiędzy Polską, Litwą a Krzyżakami, Jagiełło i Witold są na niego tak oburzeni, że „ryczą jak dwa lwy”, tak że ten ryk słychać z daleka. Widzimy więc, że nie brakowało Jagielle temperamentu, tym bardziej podziwiajmy jego pogodę i słodycz. Historia z tym tronem czeskim jest bardzo ciekawa. Czesi zapraszają Jagiełłę na króla, ten odmawia, lecz wywołuje zaproszenie przez tychże Czechów Witolda do objęcia tronu, czyli wygrywa na czasie. Witold w porozumieniu z Jagiełłą także zwleka i kluczy, aż wreszcie obaj Giedyminowicze wysyłają tam Zygmunta Korybuta. Wszystko to jest oscylowaniem pomiędzy dwiema tendencjami: obawą związania się z obozem husyckim w Europie i chęcią wywarcia dotkliwego nacisku na Zygmunta Luksemburczyka. Istotnie, Zygmunt Korybut przebywa w Pradze tak długo, jak to jest potrzebne polityce polsko-litewskiej do przyduszenia Zygmunta Luksemburczyka, potem jest stamtąd przez obu Giedyminowiczów odwołany.

Historycy popełniają stale anachronizmy, używają określeń niezgodnych z czasem. Tak na przykład wielki historyk narodu żydowskiego, Szymon Dubnow, pisząc o antyżydowskich rozruchach czy prawach w średniowieczu nazywa je „klerykalnymi”. Oczywiście, określenie śmieszne, rozruchy antyżydowskie nie wypływały bynajmniej z tego, że w danym kraju dzierżył władzę kler, ale z przyczyn, których tu nie będę rozpatrywał. Tak samo niesłuszne było nazwanie w orędziu jednego z prezydentów Rzeczypospolitej przywileju jedlneńskiego w 1430 roku reformą wyprzedzającą angielski Habeas Corpus Act z XVII wieku. Przywilej jedlneński był pogrobowcem feudalizmu, był przywilejem szlacheckim, a nie żadną zasadą ogólną, którą był Habeas Corpus. Mnóstwo historyków rozpisuje się o parciu Polski Piastowskiej w XI wieku do morza, kiedy to morze w tym okresie historycznym bynajmniej nie odgrywało tak wielkiej roli. Wielkie szlaki handlowo-gospodarcze od Bałtyku uciekały, czepiały się raczej rzek. Mówić, że Polska Bolesławów „parła ku morzu”, jest tak samo śmieszne, jak mówić, że parła ku źródłom nafty, kiedy w owych czasach na diabła była potrzebna komukolwiek nafta czy benzyna. Już Bobrzyński wyszydzał nazywanie polityki wyznaniowej Zygmunta Augusta „tolerancją”, kiedy szlachetne pojęcie tolerancji religijnej zrodziło się później i wypływało z później zrodzonych przesłanek emocjonalnych. Ale Polacy są niepoprawni, powtarzam: znałem Polaka, który w 1940 roku tłumaczył Anglikom, że Polacy już w XVI wieku wymyślili ośmiogodzinny dzień roboczy. Autentyczne!

Otóż rodzina Giedymina była zawsze bardzo indyferentna pod względem religijnym. W tym się może mieści najwięcej sprzeczności pomiędzy Neapolem a Krewem, jeśli będziemy myśleli kategoriami tytułu tej książki – pomiędzy europejskością wszystkiego, co reprezentowała Jadwiga, a pogaństwem Jagiełły i Witolda, porzuconym ze względów czysto politycznych. Podobno Witold powiedział biskupowi wschodniego obrządku: „spraw, aby król rzymski był naszej wiary, to i ja będę naszej wiary”. To oświadczenie wskazuje, że Witold na wybór obrządku patrzał przede wszystkim z politycznego punktu widzenia.

O ile więc czynnik religijny nie odgrywał roli kierowniczej w działalności domu Giedymina, o tyle wykładnikiem ich polityki było państwo, państwo i jeszcze raz państwo. W kooperacji Jagiełły z Witoldem brakuje czynnika osobistego. Własne „ja” króla Władysława uzgadniane jest z Witoldem. Nie chodzi tu o osobistą politykę królewską, chodzi tu o stworzenie siły powstającego państwa polsko-litewskiego.

Państwo to powstaje przez cały wiek XV i dochodzi do ogromnej potęgi. Już za czasów Jagiełły widzimy, jak wielką rolę odgrywało w Europie, w jakim błędzie są ci, którzy nam te czasy przedstawiają jako rodzaj wyswobadzania się spod przewagi krzyżackiej. Za czasów soboru w Konstancji, gdzie spalono Husa, gdzie powstaje nowy ustrój Kościoła, nowy ustrój Europy, Zygmunt Luksemburczyk odgrywa główną rolę w stosunkach międzynarodowych. Otóż Władysław Jagiełło i Witold są głównymi tegoż Zygmunta Luksemburczyka współzawodnikami. Niedaleko są czasy, w których Kazimierzowi Jagiellończykowi będzie ofiarowana korona cesarska.

Gdybym chciał się wyrażać w sposób anachroniczny, czyli w sposób niezgodny z epoką, w sposób niestosowny wobec czasów, to bym powiedział, że Jagiełło i Jagiellonowie realizują wzmocnienie władzy państwowej w sposób bardzo demokratyczny. Ten wyraz „demokratyczny” byłby jaskrawo anachronistyczny w zastosowaniu go do wieku XV, ale mieściłby w sobie trochę z tego, co chcę powiedzieć, a mianowicie, że Jagiełło i Kazimierz Jagiellończyk budują państwo nowoczesne, wykazując zdumiewającą łagodność metod. W tym samym wieku XV Ludwik XI tworzy silne nowoczesne państwo francuskie, łamie feudalizm, ale o ileż gwałtowniejszymi metodami. Także w Polsce wiek XV jest epoką walki z feudalizmem w tej specyficznej formie, w jakiej istniał on w Polsce, mianowicie z feudalizmem reprezentowanym przez biskupów. Ale jakże łagodny jest i Jagiełło i Kazimierz wobec opozycji. Nie tylko Długosz – publicysta, opozycjonista, ale Ciołek, zawzięty i obrzydliwy paszkwilant, cieszą się życiem i zdrowiem, piastują urzędy, bywają i pracują na dworze.

Stanisław Cat-Mackiewicz

Fragment książki „Herezje i Prawdy”, Wydawnictwo Universitas, Kraków 2012.

Portal KRESY.PL jest patronem medialnym wydania „Pism wybranych” Stanisława Cata-Mackiewicza w krakowskim Universitas.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply