Rosjanie idą na „śmiały przemysł” lub na polowanie na „białe łabędzie” z karabinami. Kula powala żółtego włóczęgę, a Rosjanin zabiera cały jego dobytek i uchodzi bezkarnie, pozostawiając ciało człowieka na pastwę zwierza.

W tym samym rodzaju jest inna znowu profesja „wolna”, do dnia dzisiejszego uprawiana na „Dalekim Wschodzie” Rosji. W dawniejszych czasach, a mianowicie przed 20—25 laty profesją tą zajmowało się bardzo wielu tych ludzi, którzy sami, albo ich synowie obecnie należą do bogatych klas miast Dalekiego Wschodu.

Wczesną wiosną z Korei i Chin ciągną do kraju usuryjskiego i amurskiego liczne zastępy Korejczyków i Chińczyków. Są to najbiedniejsi, zdeklasowani całkowicie mieszkańcy kraju „Smutnego Zmroku” (Korea) oraz „Państwa Nieba” (Chiny). Część tych przybyszów wstępuje w poczet robotników w miejscowych kopalniach złota lub węgla — część pracuje w portach Władywostoku i Mokołajewska nad Amurem część znowu idzie na roboty do chłopów i kozaków usuryjskich i amurskich. Lecz pewna ilość najbardziej przedsiębiorczych i energicznych ludzi w dziewiczej puszczy, gdzie wszechwładnie panuje tygrys amurski, w nieznanych łożyskach górskich rzeczek i potoków wyszukuje złoto, drogie i półdrogie kamienie, lub błąka się po szczytach gór Sichota Alin. Znajdując drogocenny, cudowny, korzeń, — dżeń-szeng, ceniony na wagę złota. Cza­sami udaje się takim przedsiębiorczym przybyszom złapać w sidła kilka pięknych, prawie czarnych soboli, kun, lub nawet bobrów, które w bagnistych składkach górskich mają jeszcze swoje kolonje. W tak ciężkiej pracy, w ciągłej obawie o życie, któremu co chwila grozi albo zdziczały uciekający z ciężkich robót przestępca kryminalny z Sachalinu, lub władca puszczy tygrys, bardzo gustujący w mięsie żółtego człowieka, pędzi swój żywot Chińczyk, lub Koreańczyk.

Upływa lato i połowa jesieni. W listopadzie żółci przybysze zaczynają powracać do domu. Drogi ich są znane tak samo, jak drogi odlatujących na zimę łabędzi i gęsi. To też wszystkie ścieżki, któremi dążą ze swoją zdobyczą przybysze, idą obsadzone przez Rosjan. Przybysze idą zwykle odziani w białe ubrania bo to jest zwyczajny kolor dla Koreańczyków, ale też i dlatego, że na śniegu trudno napastnikowi dojrzeć postać swojej ofiary. Rosjanie idą na „śmiały przemysł” lub na polowanie na „białe łabędzie” z karabinami. Kula powala żółtego włóczęgę, a Rosjanin zabiera cały jego dobytek i uchodzi bezkarnie, pozostawiając ciało człowieka na pastwę zwierza, nie myśląc bynajmniej o tem, że na tego zabitego, przez długie lata napróżno będzie czekała cała rodzina której życie i los zależy od tego, ile zdobyczy przyniesie ten odważny poszukiwacz złota i dżeń-szengu z tajemniczej i niebezpiecznej puszczy (tajgi) usuryjskiej.

Cały szereg ludzi na dalekim wschodzie wzbogacił się w ten sposób, obecnie zaś polowa­niem na „białe łabędzie” trudnią się przeważnie chłopi ze wsi Kamień—Rybołów na jeziorze Chanka, gdzie krzyżują się szlaki żółtych śmiałków, idą­cych zwykle z biegiem rzeki z Sungacza do gra­nicy Mandżurji. Obok chłopów tę bezkarną zbrod­nię uprawiają, jako profesję, kozacy. (cdn.)

Antoni Ferdynand Ossendowski

Fragment książki Cień ponurego wschodu: za kulisami życia rosyjskiego, Wydawnictwo Biblioteki Dzieł Wyborowych, Warszawa 1923.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply